Rowerowe Kujawy LogoRowerowe Kujawy LogoRowerowe Kujawy LogoRowerowe Kujawy Logo
  • Rowery
    • Bez wspomagania
    • Elektryczne
    • Wkrótce
  • Wiedza i eksploatacja
  • Wycieczki rowerowe
    • Po Kujawach i okolicy
    • Po Polsce dalej
    • Po Europie
  • O nas
  • Kontakt
✕

Ziemia Pałucka, pałac Lubostroń (09 2022)

  • Strona główna
  • Wycieczki rowerowe Po Polsce, dalej
  • Ziemia Pałucka, pałac Lubostroń (09 2022)
Połajewo – Ślesin, wzdłuż Kanału Ślesińskiego (08 2022)
3 September 2022
Planowanie wycieczek i nawigacja podczas jazdy
29 January 2023
11 September 2022
Kategorie
  • Po Polsce, dalej
  • Wycieczki rowerowe
Tagi

Trasa Ziemia Pałucka, pałac Lubostroń 09 2022 (plik .gpx)

Jak otwierać plik .gpx w Google Maps


Początek września w tym roku rozpieścił pogodą, więc grzechem ciężkim rowerowym byłoby tego nie wykorzystać. Jedną z zaplanowanych wcześniej tras była Ziemia Pałucka, więc pakuję rower i resztę majdanu do bagażnika i ruszam moim czarnym krążownikiem w kierunku Barcina. Kilka razy przejeżdżałem tamtędy autem i całkiem ciekawie wyglądała promenada nad Notecią.

Jak zwykle szukam bezpiecznego i osłoniętego od ostrego słońca miejsca dla auta. Znajduję je w niewielkiej uliczce w pobliżu koryta Noteci.

Ruszam przez Barcin. Jest typową mieściną w centralnej Polsce, raczej biedną, ale z zadbanym rynkiem z – co ważne, szczególnie latem – zielenią, który oparł się bezmyślnemu, ogólnopolskiemu trendowi, aby całość pokrywać kamieniem lub kostką.

W centrum rynkowego parczku jest fontanna…

… i pomnik poświęcony jednemu z nielicznych udanych przedsięwzięć zbrojnych w naszej historii od czasów zaborów – Powstaniu Wielkopolskiemu. Szkoda, że nie mamy dużo więcej udanych wyczynów zbrojnych w naszej historii i smuta martyrologii narodowej serwowana od początku szkoły zastępuje nam te braki.

Nie wszystkie nadwodne miasta potrafią wykorzystać ten naturalny atut. Ale niewielki Barcin zbudował sobie całkiem ładną promenadę. W niedzielne, pogodne przedpołudnie przyciągnęła wielu wędkarzy.

Następnym przystankiem do zwiedzenia jest pałac w Lubostroniu. Nie znałem tego miejsca wcześniej i jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Już sam dojazd do zespołu pałacowego jest atrakcyjny, bo prowadzące do niego aleje wysadzane są starymi lipami i modrzewiami, niektóre o potężnym obwodzie pni sięgającym ponad 5 m. Pałac był punktem trasy jeszcze kilku sakwiarzy tego przedpołudnia. Rozwój turystyki rowerowej szczerze mnie cieszy.

Biały, symetryczny, klasycystyczny pałac z końca XVIII w. na planie kwadratu położony jest w olbrzymim, wiekowym, zadbanym parku. Trzeba przyznać, że hrabia Fryderyk Skórzewski miał środki, fantazję i gust, aby stworzyć takie miejsce. Z resztą w zamyśle twórcy miał służyć nie tylko jemu współczesnym, o czym mówi łacińska sentencja umieszczona pod kartuszem herbowym na fryzie portyku pałacowego: Sibi Amiciate et Posteris (Sobie, Przyjaciołom i Potomnym). Etymologia nazwy Lubostroń wywodzi się od słów „lube ustronie”, bo hrabia Skórzewski był zachwycony tymi stronami.

Z zewnątrz pałac wygląda tak ładnie, że postanawiam obejrzeć go wewnątrz. Zawsze pozostaje obawa o rower i ekwipunek. Idę zapytać pracowników, gdzie mogę bezpiecznie postawić swój rower. „Na bramce” stał akurat pan Zenek, były nauczyciel zawodu w pobliskiej szkole. Zamieniliśmy kilka zdań, wysłuchałem historii jego życia w pigułce i bardzo serdecznie mnie zaprosił do zwiedzania, mogłem bezpiecznie pozostawić rower z ekwipunkiem pod jego okiem. Na dodatek z jakiegoś powodu zapłaciłem za bilet ulgowy (5 zł), zamiast zwykłego (8 zł). Chyba lubi rowerzystów ?. A tak na serio, to Pan Zenek uosabia serdeczność gospodarza, którego życzę innym miejscom dla turystów.

Wnętrze pałacu to w odnowionych pomieszczeniach dzieła sztuki zdobniczej, malarskiej czy rzeźbiarskiej ciągnącej się przez całość pałacu. Widać, że hrabia-założyciel pałacu poszedł na całość. Obecni gospodarze jeszcze nie, część miejsc pozostaje do dopracowania, wszystko przed nimi. Moje odczucie było takie, że to miejsce w zamyśle pomysłodawcy miało robić wrażenie – i to się udało.

Moim zdaniem brakuje jednak jakiegoś ciepła czy przytulności, gdyby mieszkać tu na co dzień. Od początku to miejsce było wg. mnie raczej muzeo-żyjnią, niż ciepłym domem. Być może nie jestem przyzwyczajony do codziennego kontaktu z wszechobecnymi obrazami, freskami, sztukaterią czy rzeźbami ?. Np. łazienka hrabiny, ulokowana w najniższej kondygnacji, jest jakaś zimna, niezapraszająca do kąpieli .

Zwiedzający jak widzę są bardzo zdyscyplinowani i nie dotykają eksponatów, na co znalazłem niepodważalny dowód. Jestem przekonany, że na zachód od Odry ten diabeł w postaci mężczyzny miałby wyświecony ogonek tysiącem dotyków. Tu jednak pozostał w pełni swojej powagi, nie rozpalił wyobraźni damskiej części odwiedzających.

Atlas o antycznej budowie i proporcjach, wieńczący kopułę dachu i niestrudzenie trzyma glob nad głową. Nie omieszkałem bezwstydnie sfotografować go z kilku stron. Pasek, ku niepocieszeniu części turystek, dość nieszczęśliwie zasłania sedno męskiego ciała.

Przypałacowy park rozmiarami i stopniem wykochania zaprasza na swoje zacienione ławki, szczególnie w letnie, upalne dni.

Na jego końcu, ale już za płotem, płynie Noteć.

Miałem na tyle szczęścia, ze spotkałem towarzystwo fotografujące dronem i dostałem kilka zdjęć i film rejestrowane z ptasiej perspektywy. Kto wie, może kiedyś sam będę tak nagrywał?

W zamkniętej dziś galerii widzę ciekawą i pochwały godną inicjatywę lokalnego samorządu: panele informacyjne z ciekawymi fotografiami Pałuk, z kodem QR przekierowującym do aplikacji mobilnej Pałuki. Na niej można znaleźć informacje historyczne i atrakcje regionu oraz zaplanować trasę po wybranych.

Jakoś nie przemawia do mnie artystyczna instalacja metalowych… nawet nie wiem, jak je nazwać, stworów? Jakieś mroczne, industrialne, agresywne, trochę w stylu Hasiora. Zupełnie nie kleiły mi się z tym dworkiem, zadbanym ogrodem i innymi dziełami klasycznych artystów.

Na wyjeździe z Lubostronia mijam 2 posiadłości zamożnych ludzi. Znamienne, jakimi wysokimi płotami odgradzają się od świata. Jedna wprawiła mnie w zdumienie, gdyż za wysokim ogrodzeniem, od wewnątrz posesji był usypany wysoki wał ziemny, a na jego koronie umieszczono czujniki ruchu. To wszystko czujnie dozorowały kamery. Co takiego właściciel strzeże w prawie wojskowy sposób?

Po mało ruchliwych, bocznych drogach wiodących przez pałuckie krajobrazy

docieram do XIV-wiecznego Łabiszyna.

Stare miasto, ze względów obronnych, położone jest na wyspie utworzonej przez starorzecze i nowe koryto Noteci. Na swoje obecne możliwości finansowe z sukcesem wykorzystało sąsiedztwo z wodą. Ma miły park-wyspę, z kawiarenką, mini-mariną Łabiszyn i ławko-leżakami do spędzania czasu wolnego.

Gdy ja objeżdżałem park akurat bluesowy zespół muzyczny był w trakcie próby przed cotygodniowym w sezonie letnim, darmowym koncercie. Tę kulturalną inicjatywę łabiszanie zawdzięczają burmistrzowi, o czym dowiedziałem sie na starym rynku.

W tym niespełna 5-tysięcznej miejscowości lokalny deweloper postawił całkiem ciekawe, nowoczesne budynki wielorodzinne z oknami z widokiem na Noteć.

Następnym, trochę niespodziewanym punktem trasy jest bardzo czyste jezioro Wąsosz. Powakacyjny klimat, delikatne popołudniowe słońce, niezmącona tafla i czysta woda aż zapraszały do pływania.

Pani z sąsiedniej ławki, oddająca się lekturze książki o Teresie z Kalkuty (w czasie późniejszej rozmowy dowiedziałem się, że Teresa jest dla niej ogromnym autorytetem) zgodziła się spojrzeć na mego rumaka, a ja skorzystałem z wąsoskiej, rześkiej wody.

Gdyby nie czas, który powoli zaczynał mnie gonić, mógłbym płynąć i płynąć w kierunku zachodzącego słońca.

Wracając przez las trafiam na żenujący widok. Nie pierwszy raz. Na szczęście takich miejsc nie jest wiele. Ile one mówią o poziomie niedawnych imprezowiczów.

Po kilkunastu kilometrach, krótko przed zmierzchem, jadąc wzdłuż Jeziora Żnińskiego Dużego, docieram do Żnina.

Nie było czasu na objechanie miasta, bo do końca trasy pozostało ok. 20 km. A jechanie nocą, po nieznanych, nie zawsze równych drogach może zakończyć się wywrotką i awarią roweru. Podziwiam żnińskie ścieżki rowerowe, którym nasze, ciechocińskie, do pięt nie dorastają. Są odseparowane od ruchu samochodowego, mają nawierzchnię przyjemną do jazdy rowerem i na rolkach, kolorystycznie i fakturowo nawierzchnie są tak dobrane, że piesi podświadomie chodzą po chodnikach, a nie ścieżkach, które bezpośrednio z nimi sąsiadują. Przejazdy ścieżek przez ulice są świetnie oznakowane, podjazdy świetnie zlicowane z płaszczyznami dróg. No Europa panie, Europa. W duchu wstyd mi przed Ryśkiem, jak to wygląda w naszym uzdrowisku.

Postanawiam zrezygnować z odwiedzin Biskupina i jechać najkrótszą drogą do samochodu. Nie pierwszy raz bardzo przydaje się funkcja nawigacji „prowadź do początku trasy”. Jadę więc nieplanowanymi drogami i wioskami. To pora dożynek i od kilku lat obserwuję nową, świecką tradycję na wsiach: tworzenia , przy drogach zaproszeń na dożynki ułożonych rolek słomy, udekorowanych na różne sposoby. Muszę przyznać, że inwencja naszych rolników jest zadziwiająca. Nie minąłem 2 takich samych instalacji ?.

Ziemia pałucka żegna mnie pastelowym zachodem słońca.

Już sporo po zmroku docieram do auta. Szybkie pakowanie i ruszam w drogę do domu. Następnym kierunkiem, przy sprzyjającej pogodzie, ma być Jeziorak i Ostróda.


Galeria wycieczki

DCIM101MEDIADJI_0448.JPG
Udostępnij

Powiązane posty

29 January 2023

Planowanie wycieczek i nawigacja podczas jazdy


Czytaj więcej
3 September 2022

Połajewo – Ślesin, wzdłuż Kanału Ślesińskiego (08 2022)


Czytaj więcej

Zapraszamy do kontaktu

Jesteśmy zlokalizowani na Kujawach, w Ciechocinku
Sprzedaż i serwis rowerów:
tel. +48 601 555 231
Mail:
rowery@rowerowekujawy.pl
Copyright © 2022 Rowerowe Kujawy | Wykonanie Brandberg
    0

    0 zł

      ✕

      Login

      Lost your password?

      ✕

      Your cart is currently empty.

      Subtotal: 0 zł
      Total: 0 zł
      Proceed to checkout View cart