
Sztywna oś Newmen 12×100 Y2040C – nie polecam
18/06/2022
Niemcy, Brandenburgia, Frankfurt i okolice (06 2022)
31/07/2022

Trasa Szlakiem pałaców Brandenburgii (plik .gpx)
Jak otwierać plik .gpx w Google Maps
Wyjazd do Brandenburgii ciekawił nas głównie pod kątem przygotowania tras rowerowych w byłych Wschodnich Niemczech. Jak są przygotowane i oznaczone w Niemczech Zachodnich – już się nazachwycaliśmy. Jak wyglądają i się rozwijają w Polsce, wiemy. Brandeburgia zdała na najlepszą ocenę. Jechaliśmy szklakiem mieszanym, tzn. część przez świetnie przygotowane ścieżki rowerowe, część polnymi drogami, a część po lokalnych drogach. Blisko 100 km trasa okazała się czystą przyjemnością. Niektóre odcinki, szczególnie te asfaltowe, nie były pierwszej młodości. Powoli wymagają renowacji ze względu na pofałdowanie, prawdopodobnie od korzeni drzew. Ale daleko im do rowerowej uciążliwości. Wytyczenie tras, oznakowanie, separacja od ruchu samochodowego, miejsca postojowe w ciekawych punktach, nawierzchnia, informacja na stronach www – są kapitalnie przygotowane i świadczą o holistycznym podejściu Niemców do tematu. Tego całościowego spojrzenia, technicznej rzetelności i naturalnej estetyki niestety w Polsce mocno mi brakuje, nierzadko nawet w nowych inwestycjach rowerowych 😕. Fajnym przykładem niech będzie tu stara droga z kocich łbów, będąca częścią szlaku rowerowego, łącząca 2 brandeburskie wioski. Bardzo nieprzyjemna do jazdy rowerem, szczególnie z sakwami. Znaleziono tu proste rozwiązanie, które pozwoliło zachować historyczną nawierzchnię, jej estetykę i komfort rowerzystów: pasek z równo ułożonego polbruku (kostki) przylegający do jednej strony kocich łbów. Genialne w swojej prostocie, a jakże funkcjonalne.

Ten wycieczkowy dzień od początku obfitował w spotkania z dzikimi zwierzętami. Napotkaliśmy szopa, lisa, daniele i żurawie. Trzeba mieć nie lada refleks i sporo szczęścia, żeby dzikie zwierzę uchwycić w obiektyw aparatu.

Drugi aspekt, którym się delektowaliśmy, to estetyka niemieckich wiosek. Trochę widać, że nie jest to poziom wykochania posiadłości rodaków z zachodniej części kraju. Ale jest bardzo czysto, trawniki przystrzyżone, domy są w podobnym stylu, drogi i chodniki równe, ogrodzenia raczej niskie, zadbane ogrody.


Przede wszystkim nie ma tych zaśmiecających krajobraz, wielokolorowych, bazarowych reklam na płotach, domach i gdzie tam jeszcze da się je wcisnąć 🤬. Jak niestety u nas, w tym również w naszym zielonym uzdrowisku 😕.


Trzeci to pałace. Część funkcjonuje jako hotele, restauracje czy miejsca fundacji rozwijających społeczeństwo obywatelskie. W pewnym momencie niespodziewanie potrzebowaliśmy leków przeciwbólowych. Była niedziela, więc apteki były nieczynne. Postanowiliśmy prosić o nie mieszkańców mijanych miejscowości. Po kilku nieudanych próbach trafiliśmy do pałacu, gdzie Polka, Beata, prowadziła warsztaty. Jako freelancer choreograf i reżyser, na codzień pracująca w Berlinie, raz na jakiś czas, dla higieny ducha, wyjeżdża na wieś i prowadzi zajęcia z malarstwa, rzeźbiarstwa, komunikacji czy wiedzy o społeczeństwie. Zapytaliśmy, dlaczego z takim pomysłem na życie wyjechała z Polski. Okazało się, że u nas nie mogłaby sobie pozwolić na takie funkcjonowanie ze względu na znacznie mniejszy budżet na kulturę, pracę tylko na umowę o dzieło (tam istnieje specjalny typ umowy o pracę dla artystów, który daje podstawy bezpieczeństwa finansowego) i brak ubezpieczenia społecznego. M.in. dzięki takim ogólnie dostępnym warsztatom świadomość przeciętnego Niemca o funkcjonowaniu państwa, gospodarki i całego społeczeństwa jest na wysokim poziomie.

Kilka pałaców na naszym szlaku było opuszczonych i nie było możliwości ich zwiedzić. Pomimo tego ich stan techniczny i wizualny jest zaskakująco dobry.

W niewielkiej wiosce trafiliśmy na klimatyczną kawiarnio-lodziarnię.

Oczywiście nie omieszkaliśmy skosztować specjałów lokalnych cukierników, popijając je aromatyczną kawą. Raczyliśmy się nimi pod parasolem w kawiarnianym ogrodzie.

Balkon budynku kawiarni zdobiły perełki domowego majsterkowicza. Patrząc na te karmniki, nie sposób się nie uśmiechnąć. Ciekawe, czy ptasi goście też doceniają urodę tych uroczych jadłodajni?

Powszechnie wiemy, że w Niemczech aktywnych rowerzystów jest znacznie więcej niż u nas, co widać na szlakach. Równo z nami podjechały 2 kobietki na rowerach elektrycznych, w wieku ok. 30 i 50 lat. Widać było, że są na dłuższej wycieczce. Okazało się, że młodsza jest w około 5-6-tym miesiącu ciąży. Zwróciliśmy uwagę na to, że w tak niewielkiej wioseczce właściciele byli dobrze przygotowani na ewentualną inwazję rowerowych turystów. Po drugiej stronie drogi, na trawniku, postawiono wiaty z ławkami, gdzie w cieniu można usiąść, wypić kawę i zjeść lody. O dodatkowych stojakach na rowery nie zapomniano 🙂.

Ostatni aspekt to powszechny uśmiech mijanych rowerzystów, uprzejmość i powszechne tutaj rowerowe pozdrowienia 🙂. Pozdrowienie tschüss wypowiadaliśmy z uśmiechem wielokrotnie tego dnia. Byliśmy zauroczeni tyloma miejscami, że trochę zabajdurzyliśmy i ostatnią część trasy jechaliśmy po zmroku. Tak wyszło, że nocną porą musieliśmy jechać w lesie, po niezbyt uczęszczanej i piaszczystej ścieżce, z gałęziami w jej świetle i pełnej pajęczyn. Był to z pewnością najbardziej uciążliwy odcinek tego dnia. Sam las był stary, gęsty i ciemny. Dobre oświetlenie bardzo się przydało. Zastanawiałem się, czy spotkamy większą leśną zwierzynę, nasłuchiwałem więc dzików, które podrażnione mogą być niebezpieczne. Nocny las najwyraźniej wyrzucił Zośkę z jej strefy komfortu. Tak wymyślnych modłów, próśb nie wiadomo do kogo, psalmów, obietnic, wyznań miłości mamie – nie słyszałem chyba nigdy. Gdyby towarzyszył nam średniowieczny kronikarz kościelny, z pewnością miałby materiał na jedną z najbardziej żarliwych modlitw. Mi z kolei po przekroczeniu 75 km zaczęło nagle mocno doskwierać „siedzenie”. Musiałem zatrzymywać się co kilka kilometrów, bo miałem uczucie, że wypali mnie do samej miednicy. Krótko po północy dotarliśmy na parking, gdzie rano zostawiliśmy nasze auto. Tego dnia zrobiliśmy prawie 100 km, co jest kolejnym rowerowym rekordem dziewczyn.

To na tyle z tej części brandeburskiej wycieczki. Z niecierpliwością czekaliśmy na kolejny rowerowy dzień.
Galeria wycieczki