
Ciechocinek – Chełmża solo (08 2022, 123 km)
27/08/2022
Jak wydłużyć żywotność baterii
15/04/2023Ziemia Pałucka, pałac Lubostroń (09 2022, 73 km)
Barcin
Początek września w tym roku rozpieścił pogodą, więc grzechem ciężkim rowerowym byłoby tego nie wykorzystać. Jedną z zaplanowanych wcześniej tras była Ziemia Pałucka, więc pakuję rower i resztę majdanu do bagażnika i ruszam moim czarnym krążownikiem w kierunku Barcina. Kilka razy przejeżdżałem tamtędy autem i całkiem ciekawie wyglądała promenada nad Notecią.
Jak zwykle szukam bezpiecznego i osłoniętego od ostrego słońca miejsca dla auta. Znajduję je w niewielkiej uliczce w pobliżu koryta Noteci.

Ruszam przez Barcin. Jest typową mieściną w centralnej Polsce, raczej biedną, ale z zadbanym rynkiem z – co ważne, szczególnie latem – zielenią, który oparł się bezmyślnemu, ogólnopolskiemu trendowi, aby całość pokrywać kamieniem lub kostką.

W centrum rynkowego parczku zbudowano przyjemną, orzeźwiającą fontannę…

… i pomnik poświęcony udanemu przedsięwzięciu zbrojnemu w naszej historii od czasów zaborów – Powstaniu Wielkopolskiemu. Szkoda, mamy co prawda w historii naszego kraju wiele krwawych, wygranych bitew, jednak udanych wyczynów polskiego oręża zdecydowana większość z nich koniec końców zakończyła się niestety fiaskiem politycznym. A smuta martyrologii narodowej serwowana przez wszystkie etapy nauczania, podkreślana wieloma uroczystościami państwowymi, ma zrekompensować nam braki sukcesów.

Nie wszystkie nadwodne miasta potrafią wykorzystać ten naturalny atut. Ale niewielki Barcin zbudował sobie całkiem ładną promenadę. W niedzielne, pogodne przedpołudnie przyciągnęła wielu wędkarzy.

Pałac Lubostroń
Następnym przystankiem do zwiedzenia jest pałac w Lubostroniu.Nie znałem tego miejsca wcześniej i jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Już sam dojazd do zespołu pałacowego jest atrakcyjny, bo prowadzące do niego aleje wysadzane są starymi lipami i modrzewiami, niektóre o potężnym obwodzie pni sięgającym ponad 5 m. Pałac był punktem trasy jeszcze kilku sakwiarzy tego przedpołudnia. Rozwój turystyki rowerowej szczerze cieszy duszę mą.

Biały, symetryczny, klasycystyczny pałac z końca XVIII w. na planie kwadratu położony jest w olbrzymim, wiekowym, zadbanym parku. Trzeba przyznać, że hrabia Fryderyk Skórzewski miał środki, fantazję i gust, aby stworzyć takie miejsce.

Z resztą w zamyśle twórcy miał służyć nie tylko jemu i nie tylko jemu współczesnym, o czym mówi łacińska sentencja umieszczona na fryzie portyku pałacowego: Sibi Amiciate et Posteris MDCC (Sobie, Przyjaciołom i Potomnym). Etymologia nazwy Lubostroń wywodzi się od słów „lube ustronie”, bo hrabia Skórzewski był zachwycony tymi stronami.

Z zewnątrz pałac wygląda tak zapraszająco, że ulegam hrabii i postanawiam również zajrzeć do wnętrza. Jak zawsze rodzi się obawa o rower i ekwipunek – ciągle jedną mentalną nogą stoimy za Bugiem. Idę zapytać pracowników, gdzie mogę bezpiecznie postawić swój rower. „Na bramce” stał akurat pan Zenek, były nauczyciel zawodu w pobliskiej szkole. Zamieniliśmy kilka zdań, wysłuchałem historii jego życia w pigułce i bardzo serdecznie nie zaprosił do zwiedzania, mogłem bezpiecznie pozostawić rower z ekwipunkiem pod jego okiem. Na dodatek z jakiegoś powodu zapłaciłem za bilet ulgowy (5 z), zamiast zwykłego (8 zł). Chyba lubi rowerzystów. A tak na serio, to Pan Zenek uosabia serdeczność gospodarza, której życzę innym miejscom dla turystów.
Zgodnie z życzeniem pierwotnego gospodarza wnętrze miało robić wrażenie – i to się w kapitalnie udało: odnowione dzieła sztuki zdobniczej, malarskiej czy rzeźbiarskiej ciągną się przez całość pałacu. Widać, że hrabia-założyciel pałacu poszedł na całość. Obecni gospodarze jeszcze nie, część miejsc pozostaje do dopracowania.


Moim zdaniem brakuje jednak jakiegoś ciepła czy przytulności, gdyby mieszkać tu na co dzień. Od początku to miejsce było wg. mnie raczej muzeo-żyjnią, niż ciepłym domem. Być może nie jestem przyzwyczajony do codziennego kontaktu z wszechobecnymi obrazami, freskami, sztukaterią czy rzeźbami. Np. łazienka hrabiny, ulokowana w najniższej kondygnacji, jest jakaś zimna, niezapraszająca do kąpieli.

Zwiedzający jak widzę są bardzo zdyscyplinowani i nie dotykają eksponatów, na co znalazłem niepodważalny dowód. Jestem przekonany, że na zachód od Odry ten diabeł w postaci mężczyzny miałby wyświecony ogonek tysiącem dotyków. Tu jednak pozostał w pełni swojej powagi, nie rozpalił wyobraźni damskiej części odwiedzających.
Atlas, wieńczący kopułę dachu i niestrudzenie trzymający glob nad głową, prezentuje antyczne proporcje i budowę. Nie omieszkałem sfotografować go z kilku stron. Pasek, ku niepocieszeniu części turystek, dość nieszczęśliwie zasłania interesujący kawałek męskiego ciała.
Miałem trochę szczęścia i napotkałem towarzystwo fotografujące dronem i dostałem kilka zdjęć i film rejestrowane z ptasiej perspektywy. Kto wie, może kiedyś sam będę tak nagrywał?

Przypałacowy park, swoimi rozmiarami i wykochaniem, zaprasza na swoje zacienione ławki, szczególnie w letnie upalne dni.

Na jego końcu, ale już za płotem, płynie Noteć.

W zamkniętej dziś galerii widzę ciekawą i pochwały godną inicjatywę lokalnego samorządu: panele informacyjne z ciekawymi fotografiami Pałuk, z kodem QR przekierowującym do aplikacji Pałuki. Na niej można znaleźć informacje historyczne i atrakcje regionu oraz zaplanować trasę po wybranych.


Jakoś nie przemawia do mnie artystyczna instalacja metalowych… nawet nie wiem, jak je nazwać, stworów? Jakieś mroczne, industrialne, agresywne, w stylu Hasiora. Zupełnie nie kleiły mi się z tym dworkiem, zadbanym ogrodem i innymi dziełami klasycznych artystów.

Na wyjeździe z Lubostronia mijam 2 posiadłości zamożnych ludzi. Znamienne, jakimi wysokimi płotami odgradzają się od świata. Jedna wprawiła mnie w zdumienie, gdyż za wysokim ogrodzeniem, od wewnątrz posesji był usypany wysoki wał ziemny, a na jego koronie umieszczono czujniki ruchu. To wszystko czujnie dozorowały kamery. Co takiego właściciel strzeże w prawie wojskowy sposób?


Jadę dalej po urokliwych, bocznych drogach Ziemi Pałuckiej.

Łabiszyn
Po mało ruchliwych, bocznych drogach wiodących przez pałuckie krajobrazy docieram do XIV-wiecznego Łabiszyna.

Stare miasto, ze względów obronnych, położone jest na wyspie utworzonej przez starorzecze i nowe koryto Noteci.

Na swoje obecne możliwości finansowe z sukcesem wykorzystało sąsiedztwo z wodą. Ma miły park-wyspę, z kawiarenką, mini-mariną Łabiszyn i wygodnymi ławko-leżakami do spędzania czasu wolnego.


Gdy ja objeżdżałem park akurat bluesowy zespół muzyczny był w trakcie próby przed cotygodniowym w sezonie letnim, darmowym koncercie. Tę kulturalną inicjatywę łabiszanie zawdzięczają burmistrzowi, o czym dowiedziałem sie na starym rynku.

W tej niespełna 5-tysięcznej miejscowości deweloper postawił całkiem ciekawe, nowoczesne budynki wielorodzinne z oknami z widokiem na Noteć.

Jezioro Wąsosz
Następnym, trochę niespodziewanym punktem trasy jest bardzo czyste jezioro Wąsosz. Powakacyjny klimat, delikatne popołudniowe słońce, niezmącona tafla i czysta woda aż zapraszały do pływania.

Pani z sąsiedniej ławki, oddająca się lekturze książki o Teresie z Kalkuty (w czasie późniejszej rozmowy dowiedziałem się, że Teresa jest dla niej ogromnym autorytetem) zgodziła się spojrzeć na mego rumaka, a ja skorzystałem z wąsoskiej, rześkiej wody. Gdyby nie czas, który powoli zaczynał mnie gonić, mógłbym płynąć i płynąć w kierunku zachodzącego słońca.

Wracając przez las trafiam na żenujący widok, który jednoznacznie świadczy o poziomie niedawnych imprezowiczów. Nie pierwszy raz. Na szczęście takich miejsc nie jest wiele.

Żnin wieczorową porą
Po kilkunastu kilometrach, krótko przed zmierzchem, jadąc wzdłuż Jeziora Żnińskiego Dużego, docieram do Żnina. Nie mam już czasu na zwiedzanie miasta, bo do końca trasy pozostało ok. 20 km, a już zaczyna zmierzchać.

Podziwiam żnińskie ścieżki rowerowe, którym nasze, ciechocińskie, do pięt nie dorastają. Są odseparowane od ruchu samochodowego, mają nawierzchnię przyjemną do jazdy rowerem i na rolkach, kolorystycznie i fakturowo nawierzchnie są tak dobrane, że piesi podświadomie chodzą po chodnikach, a nie ścieżkach, które bezpośrednio z nimi sąsiadują. Przejazdy ścieżek przez ulice są świetnie oznakowane, podjazdy świetnie zlicowane z płaszczyznami dróg. No Europa panie, Europa. W duchu wstyd mi przed Ryśkiem, jak to wygląda w naszym uzdrowisku.

Konsekwentnie postanawiam zrezygnować z odwiedzin Biskupina i jechać najkrótszą drogą do samochodu. Nie pierwszy raz bardzo przydaje się funkcja nawigacji „prowadź do początku trasy”. Jadę więc nieplanowanymi drogami i wioskami. To pora dożynek i od kilku lat obserwuję „nową, świecką tradycję” na wsiach: tworzenia zaproszeń na dożynki -ułożonych rolek słomy, udekorowanych na różne sposoby. Muszę przyznać, że inwencja naszych rolników jest zadziwiająca. Minąłem kilkanaście takich instalacji i każda była inna.

Ja ukontentowany, rumak parska wesoło pomimo, że nie ma już owsa, a Ziemia Pałucka żegna nas ciepłym, pastelowym zachodem słońca.

Galeria
- DCIM101MEDIADJI_0443.JPG
- DCIM101MEDIADJI_0428.JPG
- DCIM101MEDIADJI_0448.JPG