
Niemcy, Brandenburgia, dookoła jezior Scharmützelsee i Großer Storkower (06 2022)
15/08/2022
Ziemia Pałucka, pałac Lubostroń (09 2022, 73 km)
04/09/2022Ciechocinek – Chełmża solo (08 2022, 123 km)
Chełmża to kolejny, od dawna planowany kierunek wycieczki. W tę stronę Kujaw jeżdżę trochę rzadziej. Kujawskie krajobrazy znam, nie spodziewam się więc zachwycających widoków, ale naostrzyłem sobie zęby kilkoma dworkami, kąpielą w Jeziorze Chełmińskim i samym miastem.
Pierwszy odcinek w tamtym kierunku to zawsze Szlak Bursztynowy do Torunia, który od lat lubimy. Przedpołudnie było tak przyjemne, że już tu zrobiłem sobie kawową przerwę pod zielonym baldachimem.

Ścieżki rowerowe w Toruniu
Przejazdu przez Most. E. Zawadzkiej nie lubię, pomimo całkiem ciekawego z niego widoku. Intensywny ruch samochodowy zbyt wdziera się do umysłu. Wody w Wiśle jest rzeczywiście mało. Pierwszy raz jadę przez Toruń rowerem tymi drogami. Jestem pod dużym wrażeniem, podobnie jak w Gdańsku, sieci ścieżek rowerowych. Jest to rzeczywiście sieć, same ścieżki są dobrej jakości, ze świetną nawierzchnią, dobrze oznaczone, odseparowane od ruchu drogowego. Nawet zjazdy i podjazdy pod krawężniki są dobrze wykonane. Brawo Toruń ?.

Jezioro Chełmińskie
Docieram do południowo-wschodniej części kiszkowatego Jeziora Chełmińskiego, niedaleko Zalewa. To niewielki ośrodek z małą, czystą plażą, kąpieliskiem, zadbanym pomostem i zadaszonym mikromolem z ławkami.


Atmosfera końca wakacji kojarzy się z kilkoma odcinkami Borewicza i to miejsce od razu zyskuje moją sympatię. 2 miłych panów obiecuje popilnować mojego karego rumaka. Po dusznym dniu kąpiel to wyborne odświeżenie, a to bycie w toni jeziora otoczonego lasami daje poczucie bliskości i jedności z naturą. Piękne doznanie. Gdybym umiał je tak opisywać, jak Andrzej Bobkowski.

W Zalewie dopada mnie ulewa. Bar z zadaszonymi stolikami ratuje sytuację. Przy wędzonej, podgrzanej rybie z frytkami, patrząc na letni deszcz robię notatki. Oglądam też tablicę z mapą okolic Łomży. Moją uwagę przyciąga kilka dworków, które są niedaleko mojej trasy, a których nie było w Komoocie. Pierwszy jest całkiem niedaleko w Pluskowęsach. Ruszam więc z ciekawością i energią.
Pałac w Pluskowęsach
Docieram do Pluskowęs i szukam drogowskazu na dwór. Nie ma. To budzi pierwsze małe podejrzenia. Analizuję mapy gugla, nawigację i znajduję to miejsce. Jadę i moje obawy się potwierdzają. Nie dla psa kiełbasa. Dworek nie jest dostępny dla zwiedzających. Okazuje się, że to niejeden taki przypadek dzisiaj. Po całej dzisiejszej trasie czułem dworkowe rozczarowanie. Minąłem 3 tablice, gdzie na mapie powiatu chełmżyńskiego ładnymi, ciekawymi miniaturami, z legendą, zaznaczone były dworki. Po co kusić turystów, skoro wyglądają one tak?


Chełmża
Po dojeździe bliżej centrum przypomina mi Chełmno. Na pierwszy rzut oka widzę miasto bez wysokiej zabudowy, zakładów przemysłowych z ciekawymi starymi budynkami. Jednak mocno zaniedbane. Żal. To wrażenie pogłębi się w miarę dalszego objazdu. Pomimo atmosfery letniej wycieczki w pewnym momencie odczułem je nawet jako przygnębiające.


Nowa nawigacja Karoo 2 czytelnie, jasno, bez opóźnień prowadzi mnie również po wąskich i krętych uliczkach Chełmży. W miastach jej przewaga nad Edgem Explorem jest ogromna. Głównie, jeśli chodzi o tzw. rerouting, czyli bieżącą zmianę trasy w stosunku do zaplanowanej. Wyświetlacz jako hardware, dobór kolorów - ogólnie czytelność mapy - świetne. Karoo 2 używam z przyjemnością.
Garmin - nie wiem procesor czy algorytmy - był powolny, irytujący i po roku użytkowania miałem go dość. Choć koledzy, którzy używają wyższych modeli, są zadowolenie. Przy czym oni używają swoje Garminy głównie do funkcji sportowych, a dla mnie istotne są turystyczne.

Błoniasta Judyta i ulice z horroru
Na wycieczkach i nie tylko szukam zabawnych okruchów życia, a wśród nich perełek - nagłego, sytuacyjnego nieporozumienia, kuriozum czegoś zabawnego wręcz przeciwnie, smutnego .Jadąc po starówce tadam - wpadam na jedną.
Perełką stylową, a w dodatku podpisaną, jest ulica Bł. Juty. Od razu myślę o borowinie i Bł.otnistej Jucie, odzianej jedynie w lnianą, mokrą, a przez to półprzezroczystą koszulę. Dalej myśl pognała do Bł.ogiej Juty, która ze swoim Heindenrykiem biega radośnie w słońcu. Ona Bł.oniasta – nie drążmy dalej – on rozpalony, nie tylko słońcem. Wbiegają radośnie na miękką łączkę z widokiem na Jezioro Chełmżyńskie. W tej pięknej scenerii oddają się cielesnej przyjemności i już nie-Bł.oniasta Juta wstępuje w zastępy kobiet Bł.ogosławionych. I ma dziś Juta swoją ulicę w mieście Chełmży.


Swoją drogą rzeczywiście na ulicy Juty panuje borowinowy klimat. Jeśli potomkowie Juty i Heidenryka mieszkają dziś w Chełmży, to raczej oboje nie zaczytywali się w starych księgach. Mieszkańcy Chełmży, których mijałem w tę spokojną niedzielę, nawet na ładnym, odnowionym rynku, gdzie bawiły się dzieci, dosadnie „ubarwiali” to popołudnie tymi słowami, które za granicą nie pozostawiają złudzeń, że spotkaliśmy rodaków.

Wstydliwy problem
Bazylika św. Trójcy, wnętrze i otoczenie, są bardzo zadbane. W jej wnętrzu znajduję tablicę, która wiele wyjaśnia. Potwierdza, że rzeczywiście jakiś poważniejszy miejski problem. Niewyszukane dialogi na ulicach, stan domów, ulic - stają się zrozumiałe.


Przedmieścia jak z Dickensa
Nieświadomy jeszcze wpuszczenia w maliny przez twórców zachęcającej mapy z dworkami udaję się dalej do Głuchowa. Cenię to w obecnej nawigacji, że bardzo łatwo jest w niej dodać kolejny punkt wycieczki bez konieczności połączenia z internetem i telefonem Na północnych rogatkach miasta mijam zabudowania, najpewniej komunalne. Mamy jak malowany obraz z Dickensa w XXI w.

Docieram do Głuchowa, szukam dworku, kręcę się. Widzę „podejrzany” park zamknięty na 4 spusty. Ale dworku ani widu, ani słychu. Jeszcze nie zdaję sobie sprawy, że dałem się wkręcić samorządowcom. Poddaję się i sięgam do pomocy elektronicznych. Wychodzi na to, że dworek jest za płotem, gdzieś w głębi zarośli. Nawet nie umiem powiedzieć, jaki jest jego stan. Nazwiedzałem się za wszystkie czasy. Trochę zły i głodny wracam do Chełmży, żeby przekąsić coś przed powrotem.

Ładnie jest zagospodarowana część Chełmży przy jeziorze. W miejskiej części jeziora otoczonej bulwarem są 2 piaszczyste plaże, a brzegi zatoczki łączy niecodzienna kładka-molo, która pozwala cieszyć się jeziorem w chłodniejsze dni i dodaje miastu dużo uroku.

Krótki odpoczynek od siodełka i shoarma w lokalnej knajpce odbudowują zapasy energii i dobrego nastroju.
Po posiłku pora zbierać się z powrotem do Ciechocinka. Jadę inną drogą, testuję ustawienia nawigacji, które zasugerowali w pomocy Hammerheada. Coraz bardziej się zaprzyjaźniamy, coraz bardziej doceniam to rozwiązanie. Zrobiło się trochę późno, oszukańcze dworki zabrały sporo czasu. Trochę pada i wieje, a ja pomykam na swoim karym rumaku przez kujawskie pola. Mijam radioteleskop w Piwnicach, gdzie byliśmy na niezapomnianych nocnych obserwacjach kilka tygodni temu. W którejś z wiosek zaskakuje mnie remiza ochotniczej straży pożarnej. Takiej jeszcze nie widziałem. Jak nic wójt miał szwagra w ministerstwie.

Ostatni punkt wycieczki to dworek w Lulkowie. Szkoda, że taki zaniedbany. Kiedyś mieszkał tu właściciel zapewne ziemianin. Po latach i toczącym się kole historii, dziś służy domniemam jako mieszkania komunalne.

100-tka kilometrów pęka, a mnie też tyłek. Nie aż tak, żeby czuć przepołowienie, ale przyjemnie nie jest. Niby jest coraz lepiej, mogę przejechać w miarę w komforcie coraz więcej. Czy to jeszcze za mało dupogodzin, czy coś nie tak z pozycją czy może z siodełkiem ????. Zobaczymy.
Zmęczony wracam do Ciechocinka, jak żona kazała.
